Artykuł przypomniał mi o masie rzeczy, o których zdążyłem zapomnieć, ale które do pewnego zaleczam swoim głównym kontem - „algorytmem” masowo podbijającym polskie wpisy.

Są to:

  1. Paraliż decyzyjny przy wyborze instancji. Nawet 2 to bywa za dużo,
  2. (dotyczy głównie mikroblogów) Nadmiar osi czasu - Główna, Lokalna, Globalna,
  3. Fikołki federacji wpisów zdalnych. Konieczność kopiowania-wklejania w szukajkę. Zawodność niektórych rzeczy. Piękne ale nie zawsze praktyczne
  4. PW typu mastodonowego, które jest tylko odmianą wpisu - widoczną tylko dla oznaczonych. Brak odrębnego trybu PW jak na Lemmym* lub Pixelfedzie to pułapka na nieświadomych użytkowników
  5. Niepełne listy obserwowanych/obserwujących. Niepełne wątki (nie dotyczy Lemmiego). Zgroza, czy raczej wrażenie „tandety”?
  6. Brak mechanizmów odkrywania treści. Rzeczy (dot. głównie Masto) znajdują się tylko przypadkiem. Pojawiasz się w wynikach wyszukiwania tylko jeżeli wprost wyrazisz zgodę w ustawieniach (zakłada to jednak że ludzie umieją czytać - na pewno narusza założenia z korposocialmediów)
  7. Brak centralnego katalogu użytkowników. (chyba tylko na Friendice). Brak tematycznych katalogów użytkowników (były na /kbinie). Instancyjne katalogi użytkowników nie są sensownie filtrowane (nawet po tagach). Brak pakietów startowych jak na Bluesky (które są tam rodzajem lepszego zaproszenia). Użytkownicy z powodu fragmentacji i grzechu nr. 5. nie odnajdują się nawzajem.

I jeszcze grzech 8., tam nie wspomniany - usunięcie w newralgicznym momencie Wielkiej Migracji z Twittera mechanizmu wykrywającego język wpisu. Ludzie z nieprawidłowym oznaczeniem języka niewidziani „przez nikogo” są przyczyną jednego z najczęściej udostępnianego przeze mnie wpisu

*z której Lemmy zresztą się wycofuje przechodząc na model mastodonowy…