Literatura umiera, bo coraz rzadziej i z coraz większym trudem czytamy teksty dłuższe niż tweet czy dymek w komiksie. Co zatem ma nas kształtować? Gry? – pyta Olaf Szewczyk („Polityka”). Dziękuję. Zaczęłaś/-ąłeś lekturę artykułu złożonego z pięciocyfrowej liczby liter i znaków przestankowych. To dziś rzadkość. Co więcej, nie jest to poradnik, jak zdobyć followersów na TikToku, zarobić na NFT lub kopać kryptowaluty. Ciekawią cię gry wideo jako medium, chcesz spojrzeć na nie z cudzej perspektywy, skonfrontować się z być może nową sobie ideą. Zajmujesz miejsce w wąskiej niszy, twoja otwartość i ciekawość wzbudzają uznanie. Bez względu na to, co nastąpi za chwilę. Kaskada informacyjna Z dużym prawdopodobieństwem zaraz rozproszy twą uwagę sygnał powiadomienia w telefonie. Odpłyniesz w lekturę nowych wrzutek na Fejsie, odwiniesz się irytującemu dzbanowi kąśliwym komentarzem, odpalisz zwiastun serialu na Netfliksie lub sprawdzisz status na Tinderze. Jest tyle rzeczy do zrobienia na wczoraj, FOMO gryzie jak kleszcz, a lektura przecież nie ucieknie. Poza tym TL;DR – no gdzie ta teza i puenta? Do końca tego artykułu dobrnie mniejszość. Nie, nie trolluję, by sprowokować przeczytanie rozwlekłej całości, po prostu stwierdzam fakt, są na to statystyki. Ani nie oceniam, ani nie mam żalu. Funkcjonuję podobnie. Takimi czytelnikami dziś jesteśmy, w takim kierunku zdążamy. Stopniowo tracimy zdolność do głębokiej, jednowątkowej koncentracji i utrzymywania skupienia przez dłuższy czas. Problem ten dotyczy nas wszystkich. Nieobcy jest nawet krytykom literackim, którym zdarza się, jak przyznają w chwilach szczerości – in vino veritas – nie doczytywać do końca recenzowanych książek. To w znacznej mierze efekt zmian kulturowych powiązanych z ekspansją nowych mediów, bazujących na jeszcze niedawno nieistniejących technologiach. Dociera do nas coraz więcej informacji z...